Jak już wspominaliśmy Apulia była na naszej liście miejsc do zobaczenia od dawna. A my czekaliśmy tylko na okazję, by wsiąść do samolotu i poznać ten niezwykły region Włoch, szczycący się trullami i ręcznie wyrabianymi orecchiette. Podczas naszego kilkudniowego wypadu udało nam się odwiedzić urocze miasteczka Apulii: Bari, Alberobello, Locorotondo, Martina Franca & Polignano a Mare. I choć zdajemy sobie sprawę, że nie są to jedyne urocze miasteczka Apulii warte uwagi to myślę, że będą wspaniałymi miejscami, by zakochać się w tym regionie.
*Wpis zawiera linki afiliacyjne do GetYourGuide


Apulia leży w południowych Włoszech. Stanowi „obcas z ostrogą” włoskiego buta otoczony morzem Adriatyckim i Jońskim. W starożytności była częścią Wielkiej Grecji stąd zauważalne są tu greckie wpływy. W niektórych miejscach nadal można usłyszeć nowogrecki dialekt Griko. Ale to nie jedyne wpływy widoczne w regionie. Na przestrzeni wieków panowali tu też Rzymianie, Normanowie i Habsburgowie. Ślady po nich też są widoczne.

Większą część terenów Apulii zajmują pagórkowate równiny, ale są tu też niziny, półwyspy, a nawet fragment Apenin. Jeśli chodzi o plaże to część z nich jest piaszczysta, a część otoczona klifami i skalistymi wybrzeżami. Apulia jest regionem rolniczym produkującym największą ilość oliwy z oliwek we Włoszech. A poza tym uprawia się tu też winorośl, tytoń i len. Dzięki temu czujemy tutaj też swojski, domowy klimat i możemy bezkarnie (no dobra nie tak znowu bezkarnie…) rozkoszować się świeżym, ręcznie robionym makaronem, rybami, czy pyszną parmeggianą z hodowanych tutaj bakłażanów i pomidorów – magia!
Bari – stolica regionu Apulia

Bari jest stolicą regionu i największym miastem nad Adriatykiem. Jednocześnie pozostaje ośrodkiem przemysłowym, handlowym i kulturalnym utrzymującym połączenia z miastami Czarnogóry, Chorwacji i Grecji. W starożytności było osadą rzymską i portem morskim, co było też istotnym czynnikiem rozwoju miasta przez lata. Przez niemal 200 lat znajdowało się pod panowaniem Bizancjum (873-1071), by następnie przekształcić się w zamożną republikę dzięki handlowi morskiemu. To tutaj zbierali się rycerze przed wyruszeniem na wyprawy krzyżowe. Stąd pochodziła również królowa Bona – żona Zygmunta I Starego (obecnie możemy podziwiać zamek Sforzów należący do jej przodków).

Podczas II Wojny Światowej zwane „Małym Pearl Harbor”. Określenie zawdzięcza niemieckiemu nalotowi na tutejszy port, podczas którego zatonęło 28 statków i zginęło około 2 tysięcy ludzi. Obecnie możemy spotkać tutaj wielu rybaków sprzedających świeże ryby i owoce morza, a po dawnych wydarzeniach nie widzimy śladu – i całe szczęście! Polecamy przejść się później wzdłuż promenady.


Kierując się w stronę starego miasta natkniemy się na Teatro Margherita. Rzucający się w oczy ze względu na charakterystyczny, mocny kolor na tle delikatnych budynków w kolorze piaskowca.

Wspomniany już pałac Sforzów z XVI wieku jest również miejscem, w którym zamordowano królową Bonę. Całą ciekawą historię tego zdarzenia oraz jego skutki opisuje Kamil, tak więc zainteresowanych odsyłam do tego artykułu. Samej budowli nie sposób przeoczyć – wybija się na tle starej dzielnicy Citta Vecchia wypełnionej domowym makaronem i wszechobecnym praniem. Proponujemy zatrzymać się tu na chwilę na szybkie włoskie śniadanie i pyszną kawę.




W Citta Vecchia znajduje się również bazylika św. Mikołaja – patrona miasta. W znajdującej się tu krypcie złożono jego relikwie. Za ołtarzem głównym jest też nagrobek królowej Bony ufundowany przez jej córkę – Annę Jagiellonkę, stojący w towarzystwie rzeźb św. Stanisława i św. Mikołaja.




Na uwagę zasługuje również romańsko-gotycka katedra San Sabino z przełomu XI i XII wieku. Co ciekawe to właśnie św. Sabin był pierwszym patronem Bari. Wewnątrz katedra skrywa XIII-wieczne freski oraz obraz Madonna Odegritria przywieziony z Konstantynopola w VIII wieku. Według legend został on namalowany przez św. Łukasza, a przedstawia wiernie odwzorowany wizerunek Madonny.

A gdy już napełnicie swoje głowy obrazami wąskich uliczek i budynków pamiętających setki lat historii, możecie przejść się również bardziej nowoczesną częścią miasta i zobaczyć chociażby piękny Palazzo Mincuzzi – budynek z 1928 roku. Stanowi on część ulicy handlowej Bari i zdecydowanie wyróżnia się na tle nowoczesnych, prostych budynków i witryn sklepowych.

Alberobello – najbardziej urocze miasteczko Apulii wypełnione trullami

Alberobello to urocze miasteczko Apulii, które prawdopodobnie każdy kojarzy z widokówek reklamujących region znajdujący się w obszarze włoskiego obcasa. W mieście znajduje się największe zbiorowisko typowych dla Apulii trulli - pobielanych wapnem domów w kształcie stożków z brązowego lub szarego piaskowca. Warto zobaczyć kościół Sant’Antonio di Padova, który jest również zbudowany w ten tradycyjny sposób, choć dopiero w latach 1926/27.


Same pochodzenie tych niezwykłych domów nie jest do końca wyjaśnione, chociaż wskazuje się, że pierwsze powstały około XIII wieku. Zachowane budynki liczą 200-300 lat. Legendy mówią o zbudowaniu ich przez zaradnych chłopów, którzy chcąc uniknąć płacenia podatków, wymyślili całkowicie inny sposób na stawianie zabudowy mieszkalnej. Każde pomieszczenie znajduje się w osobnym stożku i są one połączone korytarzami. Jeśli jesteście ciekawi jak wyglądało wnętrze domków – można do niektórych z nich zajrzeć. Ale na pewno nie są to domki dla wysokich mężczyzn? Druga teoria mówi o powiązaniach z greckimi Mykenami i domami w formie głów cukru, które miałyby być zainspirowane budowlami z Syrii sprzed 5000 lat. Niestety nie wiem, która z teorii jest prawdziwa. Chociaż wolę pierwszą wersję, dzięki której czuję, że Włosi są charakterem bardziej podobni Polakom.


Natomiast ważne jest podkreślenie, że trulle możemy podziwiać nie tylko w Alberobello (mimo, że tu jest ich największe skupisko), ale znajdziecie je również w innych uroczych miasteczkach Apulii – m.in. w Locorotondo, czy Martina Franca. A prawdziwość moich słów możecie zweryfikować jadąc pociągiem z Bari w stronę Martina Franca właśnie, gdzie za oknem co jakiś czas pojawia się taki charakterystyczny budynek (chociaż niekoniecznie w tak dobrym stanie, jak w Alberobello). Osobiście polecamy zagubienie się w uliczkach wpisanej na listę dziedzictwa UNESCO – zona monumentale i zaglądanie w zakamarki uroczych domków. Poza tym proponujemy również przyjechać tu dość wcześnie – najlepiej przed 9.00 – nie będzie tu tylu turystów, którzy zaczną się gromadzić w uliczkach około godziny 10-tej. Spacer i zwiedzanie będą dużo przyjemniejsze.


Dla tych z Was, którzy lubują się we włoskim winie mamy dobrą wiadomość – w jednym z trulli znajduje się winiarnia, w której można poddać się przyjemności kosztowania tychże trunków.

Niektóre z budynków przekształcono w restauracje. Część z nich przerobiono na niewielkie sklepiki z pamiątkami, ale część domków nadal zamieszkują lokalni mieszkańcy. Naszym zdaniem bez wizyty w Alberobello wizyta w Apuli będzie niepełna.


Jak dostać się z Bari do Alberobello?
Do Alberobello dostać możemy się z Bari autobusem, który jedzie nieco ponad godzinę, a koszt przejazdu to 4 euro. Autobus odjeżdża z przystanku znajdującego się za dworcem centralnym przy supermarkecie. Miejcie na uwadze, że obecnie trwa przebudowa dworca, więc poruszanie się może być nieco utrudnione. Na przystanek dostaniecie się przejściem podziemnym z dworca kolejowego. Bilety można kupić w biletomacie lub poprzez stronę internetową przewoźnika: pod tym lub tym linkiem.
Locorotondo – urocze miasteczko Apulii na planie koła

Locorotondo to urocze miasteczko Apulii zbudowane na planie koła. Z punktu widokowego miasta – Parku Villa Comunale rozpościera się widok na krajobraz Apulii okraszony trullami. Będzie to też świetny punkt na start zwiedzania maleńkiego miasta.

Naprzeciwko parku widzimy Porta Napoli – bramę miejską z XIX wieku przez którą przechodzimy prosto na Piazza Vittorio Emanuele. Ale nie dajcie się zmylić nazwie. Ten szumnie nazwany plac to raczej szeroka, niepozorna ulica. My tutaj właśnie zaczęliśmy swój spacer po Locorotondo gubiąc się trochę (specjalnie!) w wąskich uliczkach i przechodząc przez opustoszałe dzięki sjeście miasto.



Na uwagę zasługuje również kościół Madre San Giorgio – szczególnie jego wnętrze i piękne zdobienia. Kościół prawdopodobnie powstał między 1578 i 1579 rokiem, jako następca kaplicy dedykowanej właśnie św. Jerzemu (z 1100 roku). Został zaprojektowany przez Giuseppe Gimma z Bari, ale nie brakuje tu lokalnych elementów. W Locorotondo wykonany został drewniany pulpit stojący w centralnej nawie. Dzieło Vito Basile, podobnie jak organy wykonane przez firmę Francesco Consoli.




Zwróciliśmy również uwagę na iście ascetyczny kościół Rettoria Madonna della Greca, który właśnie tą prostotą nas urzekł. Tam wszystko jest na swoim miejscu i nie ma zbędnych elementów odciągających nas od duchowych przeżyć.



Możliwe, że właśnie sjesta nie pozwoliła nam zbytnio wczuć się w klimat miasta i go polubić. Z kilku godzin, które zaplanowaliśmy na zwiedzanie, skróciliśmy naszą wizytę do niecałych dwóch i pojechaliśmy dalej zwiedzać Martina Franca. Czy wrócilibyśmy do Locorotondo? Raczej nie, ale jest to nasza subiektywna decyzja i polecamy przekonać się na własnej skórze, czy Locorotondo przypadnie Wam do gustu, czy raczej poczujecie niedosyt, jak my.

Jak dostać się do Locorotondo?
Z Alberobello bardzo łatwo możemy dostać się do Locorotondo. Jest to kolejny przystanek na trasie jadącego do Martina Franca pociągu – koszt biletu to 1,10 euro. My wybraliśmy właśnie tę opcję, a podróż trwała 10 minut. Można też dojechać do Locorotondo autobusem, jadącym z Bari również w kierunku Martina Franca (tym samym, którym dostaliśmy się do Alberobello).
Martina Franca – wymarłe podczas sjesty?

Kontynuując naszą podróż docieramy do Martina Franca. Jesteśmy już głodni, a sjesta trwa w najlepsze. Jednak nie poddajemy się i wybieramy się na spacer po uliczkach tego barokowego miasteczka. A Marcin już chyba nie będzie się śmiał, że w plecaku zawsze mam jakąś przekąskę na „czarną godzinę”. Bo tym razem ciasteczka zbożowe i batoniki daktylowe uratowały nas przed śmiercią głodową ?






Zwiedzanie zaczynamy od wspomnianej starówki – centro storico. Która wita nas pięknym Piazza Plebiscito z prawej i bazyliką San Martino nieco za nim po lewej. Dla mnie jest to najpiękniejsze miejsce w mieście i pewnie ma sporo klimatu, gdy wszystkie restauracje są otwarte, a przy stolikach siedzą nieśpieszący się nigdzie mieszkańcy i turyści. My musieliśmy zadowolić się pustkami. Chociaż wcale nie narzekamy – tylko żałujemy, że nie mogliśmy spróbować czegoś lokalnego w tamtejszych restauracjach, a sama arkadowa kolumnada przystrojona kwiatami i dająca przyjemne schronienie przed słońcem to świetny punkt do odpoczynku podczas zwiedzania.






Idąc dalej prosto dotrzemy do bramy – Porto di Santo Stefano. Po przejściu przez nią ukaże nam się Piazza XX Settembre, a nieco dalej Palazzo Ducate, przed którym urządziliśmy sobie skromną przerwę lunchową.


Martina Franca jest często pomijana przez turystów i szczerze powiedziawszy trochę ich rozumiemy. Mimo, że zobaczymy tu dużo więcej ciekawych architektonicznie budynków, a starówka jest bardziej imponująca niż w sąsiadującym Locorotondo, nie widzimy powodu, dla którego mielibyśmy tu wrócić. Jednak czytaliśmy zgoła inne opinie o mieście – tak więc decyzję, czy warto – pozostawiamy Wam ?




Jak dostać się do Martina Franca?
Martina Franca to ostatni przystanek jadącego w tę stronę pociągu z Bari. Z Locorotondo to tylko jeden przystanek, a bilet również kosztuje 1,10 euro.
Do Bari wrócimy pociągiem z przesiadką na autobus w Putignano. Za nieco ponad półtoragodzinną podróż zapłacimy 6,80 euro. Nie należy obawiać się przesiadki. Dworzec jest malutki. Są tylko dwa perony, a autobus zatrzymuje się po prawej stronie od wejścia głównego, więc na pewno zdążycie.
Polignano a Mare – nasze ukochane miasto na klifach

Polignano a Mare to miejsce, które nas kompletnie zauroczyło. Nadmorska mieścina z przepięknymi widokami. Fale rozbijające się o klify hipnotyzują, a smagający twarze wiatr uspokaja. Decyzja o przyjeździe tutaj była bardzo spontaniczna, ale zdecydowanie jedna z najlepszych jaką podjęliśmy podczas tego wyjazdu.
By dostać się z dworca głównego do „głównej atrakcji” – Ponte di Polignano z widokiem na plaże Lama Monachile, potrzebujecie około 10 minutowego spaceru. Po drodze miniecie rynek miasta Piazza Aldo Moro, na którym przesiadują mieszkańcy.

My zrobiliśmy kilka zdjęć plaży ze wspomnianego mostu, a później skierowaliśmy się w głąb miasta. Spacerując uliczkami Polignano zatrzymujemy się na licznych tarasach widokowych i spoglądamy na miasto na klifach. Bądźcie przygotowani na dosyć mocny wiatr, ale zdecydowanie warto wytrwać tam dłuższą chwilę.







Miłym akcentem, który możemy zauważyć na głównej ulicy miasta są słowa włoskiej piosenki, która od razu rozbrzmiewa w naszych głowach ‘Volare oh oh… cantare oh oh oh…’. To stąd pochodził Domenico Medugno, a mieszkańcy są z tego faktu niezwykle dumni.

Na deser zostawiliśmy sobie kamienistą plażę i czystą, lazurową wodę okalającą klify miasta. Jest to niesamowite miejsce, ale to tutaj natkniecie się na największą ilość turystów.

Niestety plaża jest tego niemiłą wizytówką – pozostawione tutaj śmieci nie świadczą o nich zbyt dobrze.



Z plaży widać również most w całej okazałości. Przepięknie komponuje się on z tutejszym krajobrazem. Pod mostem swobodnie można przejść, bo już dawno nie płynie tamtędy woda. Zdecydowanie jest to jedno z najbardziej malowniczych miejsc, które udało nam się odwiedzić w ten weekend.








Jak dostać się z Bari do Polignano a Mare?
Do Polignano a Mare z Bari dojedziemy pociągiem w pół godziny. Bilet do nabycia w biletomacie za 2,50 euro.
Jak widzicie region skrywa wiele ciekawych, a przede wszystkim bardzo różnorodnych miasteczek, które najlepiej zwiedzać po włosku. Spacerując i od czasu do czasu zatrzymując się by spałaszować nieziemskie włoskie przysmaki. No chyba, że traficie akurat na sjestę – ale nauczeni naszym doświadczeniem może lepiej się przygotujecie na tę ewentualność ? Odwiedziliście już Apulię? Jakie urocze miasteczka Apulii znalazły się na Waszej mapie?