O tym dlaczego Nietoperz i suszone cytryny miały wpływ na pisanie tekstów. I jak pojęłam, że to co działa u innych, niekoniecznie jest moją mocną stroną. A także dlaczego cenię sobie pokręconych ludzi, których nie podejrzewałam o braterstwo dusz.
Pana Marcina kojarzę – aż wstyd się przyznać – z telewizji śniadaniowej, którą czasem weekendami zdarza mi się oglądać. I mogę powiedzieć, że poza kilkoma komentarzami dotyczącymi filmów i seriali, facet nie wydał mi się zbytnio interesujący, do czasu…
Błoga nieświadomość
Błogo nieświadoma kariery tegoż pana w Newsweeku sięgnęłam po jeden z tytułów, który udało mu się wydać. Mowa o zbiorze felietonów – Nietoperz i suszone cytryny, który na półki trafił w 2019 roku.
Po skończeniu Ekonomii miłości zapragnęło mi się czegoś lekkiego, co mogłabym czytać do poduszki. Okładka, jak i samo nazwisko (mówiące mi skądinąd niewiele) przyciągnęły moją uwagę, zatem postanowiłam zatonąć nosem w tejże pozycji. I przepadłam…
Pierwsza myśl po przeczytaniu kilku tekstów: można tak pisać i tak lawirować tematami i jednocześnie publikować swoje opinie (ironiczne, zabawne, a jednocześnie także poruszając ważne tematy) w Newsweeku? Ba! Wydać z tych tekstów książkę, którą ja jako czytelnik połykam w kawałkach nie przegryzając?
Olśnienie!
Felieton, mówiąc szczerze był dla mnie formą literacką nieznaną, nieco enigmatyczną, nawet więcej… nieświadomie przeze mnie omijaną. A okazuje się, że zupełnie niesłusznie z kilku względów.
Po pierwsze dlatego, że zawsze lepiej wychodziło mi pisanie w zgodzie z moimi emocjami, a nie wypluwanie z siebie suchych, jak najbardziej obiektywnych opinii.
Ale również dlatego, że forma, którą przedstawia Pan Marcin zdaje się do mnie przemawiać, a mniemam, że nie tylko do mnie.
No i po trzecie również dlatego, że szukałam sposobu, by wyrazić to wszystko, co siedziało mi w głowie. I co bardzo chciałam ukształtować w bloga, a co nie udawało mi się do tej pory. Myślę, że w głównej mierze przez problem z punktem pierwszym (pomijając też aspekt lenistwa, strachu i braku czasu).
Moje ulubione felietony
Felietony zamieszczone w zbiorze ukazują niesamowite poczucie humoru, autoironię autora, trzeźwe spojrzenie na rzeczywistość okraszone słusznymi wnioskami. Na pewno nie spodoba się osobom, którym brak dystansu i/lub które popierają rządzącą obecnie władzę. Do moich ulubionych zaliczyć mogłabym:
- All you need is love. Do mojej listy argumentów dlaczego nie lubię Walentynek dochodzą jeszcze Pańskie! Zakończenie pozostawiło mnie we łzach – ze śmiechu!
- Jak jasna cholera. Za wzruszające historie zwyczajnie dziękuje – dzięki temu, chociaż na chwilę przywrócono mi wiarę w ludzi.
- Porady turystyczne. Ten tekst trafił w sedno tego, co sama czuję. A jednocześnie tak przeraża, że pozostaje mieć nadzieje, że w porę zbudzimy (my Polacy) się do działania.
- Dar. Jestem pod wrażeniem, że niektórzy nie byli w stanie wyłuskać z tekstu sarkazmu, którym aż ociekał…
- Zawsze będziemy mieć Sieradz. Z tego felietonu chyba zaczerpnę pomysł na wypady urodzinowe we dwoje! Bardzo mi się spodobało to błądzenie uliczkami bez celu, by zachwycać się urokami miast – bardzo w moim stylu.
Braterstwo dusz odkryte
- Niemoralna. I znowu mogę wskazać braterstwo dusz. Jakże znajome zjawisko budowania murów z książek do przeczytania, których nawiasem mówiąc, na moją listę, po przeczytaniu zbioru wskoczyło kilka ładnych pozycji. Wszystkie zanotowane, tak więc nie pozostaje nic innego jak brać się do czytania!
- W ułamku sekundy. Jeśli ktoś, podobnie jak ja, jest w stanie zainspirowany filmem wsiąść w samolot, by zobaczyć dane miejsce na własne oczy to kupił mnie całą, w kapciach. No dobrze… kapci nie noszę, więc bez.
- Znów się kochamy? Który uzmysłowił mi, że z Panem Marcinem łączy mnie, jak on to ujął „nietrzymający się kupy eklektyzm” w wyborze utworów muzycznych. Co pozwoliło mi nieco odetchnąć z ulgą, gdyż mnie samą miota od rocka przez latino do muzyki klasycznej. Ale tego disco polo to ja Panu nie wybaczam!
Jestem pewna, że nie będzie to jedyna, przeczytana przeze mnie książka autorstwa Pana Marcina. Już ostrzę sobie pazurki na wydaną wspólnie z małżonką Gaumardżos! Opowieści z Gruzji mając nadzieję, że zawarte w niej treści będą napawały mnie jeszcze większym apetytem na odwiedzenie tegoż kraju.
A czy Wam udało się pozytywnie zostać zaskoczonym jakąś książką? Chętnie poznam Wasze zdanie i sięgnę do poleconych pozycji.
- Tytuł: Nietoperz i suszone cytryny
- Autor: Marcin Meller
- Wydawnictwo: W.A.B.
- Ilość stron: 304 strony