Zdjęcia z sesji z globusem, które widzicie w różnych częściach bloga zostały stworzone właśnie z myślą o blogu. Długo zastanawiałam się, jakie zdjęcia wykorzystać, by wpisywały się w klimat nie tylko podróży, ale innych aspektów, które na zaintrygowani.pl będziemy poruszać i jakoś naturalnie myśli zakotwiczyły się na globusie.

Inspiracja
Po stworzeniu tego planu w głowie, zaczęłam szukać inspiracji w internecie, które tematycznie wpisywałyby się w sesję z globusem. Moje serce skradła sesja opisana przez Michała z bloga fotobłysk. Zdjęcia, które wykonał były strzałem w dziesiątkę, a ja byłam zdeterminowana, żeby odtworzyć choć częściowo to, co możecie podziwiać u niego.

Przeszkody
Niestety tu zaczęły się schodki… Żadne z nas nie miało globusa – pytaliśmy rodzinę i znajomych, ale globus zdawał się być towarem bardzo deficytowym. Już zaczęłam wyszukiwać oferty sprzedaży globusów na Allegro, gdy na ratunek przyszła Ola. Jak się okazało Ola nie tylko globus posiada, ale i może go nam pożyczyć na kilka dni. Radość była ogromna, a globus już następnego dnia znalazłam na moim korporacyjnym biureczku (dziękuję!).

Kolejnym utrudnieniem był brak działającego oświetlenia globusa. Wiedzieliśmy na pewno, że chcemy wykorzystać podobny efekt, który udało się uzyskać Michałowi, więc zaczęliśmy kombinować z różnym oświetleniem.
Oświetlenie


Na pierwszy rzut poszła stojąca lampka, która jednak nie oświetlała globusa w odpowiedni sposób. Ciężko było sfotografować plan, na którym wspomniana lampka nie będzie dominować. Drugi pomysł wykorzystywał małą, ledową lampkę, której używam do czytania. Tu światło jednak było zbyt słabe i nie udało się oświetlić całego globusa. Chcieliśmy też wykorzystać latarkę czołową. Ta jednak nie była wystarczająco mała, żeby włożyć ją do wnętrza globusa, a ustawiona pod nim niewystarczająco go oświetlała. Ostatnią deską ratunku okazał się ledowy łańcuch dekoracyjny. Szybko usunęłam z niego dekoracyjne kule i wszystkie lampki umieściłam we wnętrzu globu. Ten efekt pomimo że nie idealny, najbardziej nam odpowiadał i dawał najlepszy efekt na zdjęciach.
Statyw


Pozostawała jeszcze kwestia braku statywu. Szybko stwierdziliśmy, że jedynie drabina ustawiona naprzeciwko naszego planu spełni zadanie. Niestety ta, którą posiadaliśmy nie miała stopni na odpowiednim poziomie. Ratowaliśmy się stosem książek ustawionych na najwyższym stopniu. Misterna konstrukcja, może niezbyt profesjonalna, pozwoliła nam na wykonanie zdjęć.

Elementy, które widzicie na stole to pamiątki przywiezione z różnych podróży – mapy, rozkłady metra, bilety, pocztówki, ale również figurki, które przytargał ze sobą Marcin z naszych wspólnych podróży (na które ja reagowałam ironicznym uśmiechem).

No dobrze, ale dlaczego właściwie piszemy o sesji zdjęciowej na blogu podróżniczym? Po pierwsze i najważniejsze dlatego, że należało docenić autora pomysłu na zdjęcia – naszym zdaniem uhonorowanie czyjejś pracy jest niezwykle ważne. Wiemy ile wysiłku i serca potrzeba, żeby stworzyć coś wyjątkowego. Po drugie, bo chcieliśmy również podziękować tym, którzy przyczynili się do powodzenia misji (Ola i Michał dziękujemy!). No i po trzecie, by pokazać, że przeszkody da się pokonać, a ograniczone zasoby można wykorzystać w nieoczywisty sposób na naszą korzyść. I to piękna metafora do naszego podróżowania! Przezwyciężamy przeszkody (ograniczony urlop) i sprytnie zarządzamy ograniczonymi zasobami (pieniędzmi), by zobaczyć niezwykłe rzeczy i by kolekcjonować wspomnienia.
