Neapol – w sam raz na nieziemską pizzę!

Neapol – w sam raz na nieziemską pizzę!

Neapol nie ma zbyt dobrej opinii wśród turystów. Ludzie obawiają się czyhających tam niebezpieczeństw, sporów mafii, brudu – generalnie niczego dobrego po Neapolu się nie spodziewają. Ja Neapol pokochałam za najlepszą pizzę wyjazdu i mozzarellę Buffalo, którą tutaj serwują. Czy zatem można się czuć w tym mieście bezpiecznie? I czy warto tutaj przyjechać?

Neapol w moim odczuciu można podzielić na dwie części. Tę przylegającą do dworca głównego, niezbyt zachęcającą turystów i tę zdecydowanie bardziej turystyczną, kuszącą plażami, schludnym deptakiem i portem z którego wypływają łodzie m.in. na Capri.

Neapol swoją nazwę wziął od greckiego słowa Neapolis oznaczającego nowe miasto. Nazwa nie jest zbyt adekwatna do historii miasta, która sięga już VIII wieku p.n.e. Miasto było wówczas jednym z istotniejszych miast Wielkiej Grecji. Po upadku Cesarstwa Rzymskiego niezależnym od Bizancjum księstwem. Następnie przez niespełna 600 lat stolicą Królestwa Neapolu. Ale to jako stolica Królestwa Obojga Sycylii odnotowuje znaczny rozwój ekonomiczny i społeczny. Niestety po przyłączeniu do Zjednoczonego Królestwa Włoch podupada, a jego rozwój znacznie zwalnia. Co ciekawe do dnia dzisiejszego mieszkająca w tych okolicach ludność posługuje się dialektem neapolitańskim, którego początków doszukiwać możemy się w XV wieku (a na pewno z tego okresu istnieją pierwsze pisane teksty).

Do Neapolu docieramy popołudniem naszego przedostatniego dnia urlopu. Wysiadamy na dworcu i obieramy kierunek w stronę hostelu. Przechodząc przez pierwsze kilka metrów zastanawiam się co mnie podkusiło, by uwzględniać Neapol w planach wyjazdowych. Mijamy kolejne zaśmiecone, brudne ulice – zdecydowanie nie są to przyjemne widoki. Już prawie skreślamy miasto, gdy po kilkunastominutowej wędrówce trafiamy do innego świata. Znajdujemy się na schludnym deptaku, a ta część miasta wydaje się bardziej znośna i przywraca nadzieje, że końcówka wyjazdu będzie jednak udana.

First things first!

Szybko meldujemy się w hostelu i wyruszamy na poszukiwanie L’Antica Pizzeria da Michele, w której serwują pizzę od 1930 roku! Możemy tutaj dostać jedynie dwa rodzaje pizzy – margeritę & neapolitańską, a kolejki bywają niebotyczne. Niestety nam nie udało się zjeść pizzy w tym miejscu ze względu na nieczynny lokal i musieliśmy zadowolić się daniem serwowanym naprzeciwko. Nie powiedziałabym, że jakoś strasznie żałuję – pizza z pomidorami, bazylią i mozzarellą Buffalo była doskonała!

Spodziewajcie się jednak, że pizzerie są bardzo oblegane i czas realizacji zamówienia może być długi. Miejcie również na uwadze to, że do rachunku zostanie tutaj naliczone coperto. Niemniej, moim zdaniem pizza warta jest czasu oczekiwania😊. Po doznaniach kulinarnych i zaspokojeniu apetytu wybieramy się na wieczorny spacer wzdłuż promenady nadmorskiej i wracamy do hostelu.  

Zamki? Owszem!

Kolejnego dnia nasze zwiedzanie również zaczynamy od spaceru wspomnianą już wyżej promenadą nadmorską. Idąc nią mijamy Castel dell’Ovo.

Zamek dell’Ovo

Zamek dell’Ovo, a właściwie Zamek Jajeczny. Tak jajeczny! Nazwa wzięła się od legendy o Wergiliuszu i jego magicznym jajku. Podobno poetę pochowano w Neapolu, a jego magiczne jajko umieszczono w fundamentach zamku. Jajko miało zapewnić Neapolowi ochronę – podobno tak długo jak pozostaje nieuszkodzone tak długo Neapol jest bezpieczny😉. Zamek powstał w XII wieku i służył jako rezydencja królewska podczas panowania dynastii normańskiej i Hohenstaufów.

Castel Nuovo

Zamek stracił na znaczeniu, gdy Karol I Andegaweński zasiadł na tronie i wybudował nowy zamek – Castel Nuovo (dosłownie nowy zamek!). Wtedy monument stał się siedzibą królewskich przewodników i niejako skarbcem, w którym przechowywano państwowe skarby.

Odpoczywamy chwilę na kamienistej plaży i ruszamy w głąb miasta, by dotrzeć na Piazza del Plebiscito.

Piazza del Plebiscito

Stąd już niedaleko do Gallerii Umberto I, która przypomina mi o odwiedzonej niedawno w Mediolanie galerii Wiktora Emanuela II.

Punkt widokowy proszę!

Końcówkę dnia spędzamy w punkcie widokowym – Castel Sant’Elmo. Dostać można się tutaj kolejką linowo-szynową Funiculare, która jest podobno najdłuższa na świecie. Przejażdżka sama w sobie może być dodatkową atrakcją – dzięki niej możemy podziwiać panoramę miasta. Przejazd kosztuje około 1,10 euro.

Do samego zamku nie wchodzimy (zresztą podobno niewiele jest w nim do zobaczenia). Rozkoszujemy się panoramą miasta i rozkosznym widokiem na wybrzeże Neapolu. W oddali bardzo wyraźnie widać Wezuwiusza.

Czy Neapol jest bezpieczny?

Myślę, że jak każde miasto Neapol bezpieczny na 100% nie jest. Jak w większości dużych miast trzeba uważać na kieszonkowców. Rozsądne jest również unikania chodzenia po zmroku w mniej turystyczne rejony miasta. Jeśli się tego obawiacie dobrym pomysłem będzie pozostanie właśnie w turystycznej części miasta i odpuszczenie sobie mniej znanych uliczek i dzielnic. Czy czułam się bezpiecznie? Raczej tak. Owszem, początkowo było mi dość nieswojo i nie zapowiadało się ciekawie, ale podczas całego pobytu nie zdarzyła nam się żadna przykra sytuacja (no może poza zamkniętą L’Anticą…).

Czy warto odwiedzić Neapol?

Myślę, że tak – w końcu miasto skrywa sporo historii, nie mówiąc już o wpisanej na listę światowego dziedzictwa UNESCO pizzy neapolitańskiej, której aż grzech nie spróbować! Poza tym Neapol może stanowić bazę wypadową do innych części Kampanii jak np. Pompeje, czy na Capri. Jeśli powstrzymują Was względy bezpieczeństwa to myślę, że należy podejść do zwiedzania zdroworozsądkowo – trzeba mieć na uwadze, że podobnie jak wszędzie możemy spotkać kieszonkowców i że po zmroku lepiej unikać podejrzanych, ciemnych zaułków. A Wy co sądzicie? Byliście już w Neapolu, czy dopiero planujecie wyjazd?  Wirtualny spacer? Bardzo proszę. Pod tym linkiem znajdziecie kilka zdjęć w 360 stopniach, które pozwalają na zapoznanie się z miastem.