Żeglowanie daje możliwość oglądania świata z zupełnie innej perspektywy. Pokład jachtu jest miejscem z którego podziwiać można zachwycające i wciąż zmieniające się widoki. Takie jak ten na zdjęciu powyżej. Przyznaję, że fotografii nie wykonałem ja, lecz jeden z kolegów z załogi. Nie posiadałem w trakcie rejsu o którym piszę ani odpowiedniego sprzętu, ani umiejętności. Dlatego mam nadzieję, że nie pogniewa się na mnie za wykorzystanie tego obrazu do opatrzenia nim historii, którą chcę opowiedzieć w tym i w trzech kolejnych wpisach. A bohaterem opowieści będą Wyspy Kanaryjskie.
*Wpis zawiera linki afiliacyjne do GetYourGuide
Czerwona Góra (Montaña Roja)
Powyższa fotografia eksponuje na pierwszym planie Czerwoną Górę na Teneryfie (Montaña Roja). Widać ją oczywiście też z lądu. Można do niej podejść i na nią wejść, a także poleżeć na pobliskich plażach. Jednak od strony morza widać ją z zupełnie innej perspektywy. A w tle za nią widzicie najwyższy szczyt Teneryfy, Wysp Kanaryjskich i całej Hiszpanii – wulkan Teide. Wyspy Kanaryjskie były drugim po Chorwacji celem mojej wyprawy żeglarskiej. I właśnie żeglując po Oceanie Atlantyckim wokół tego archipelagu mogłem zobaczyć tak niezwykłe widoki, o które z lądu dużo trudniej.
Zarys opowieści
Pragnę podzielić się z Wami doświadczeniami z tej niezwykłej przygody, którą był dla mnie rejs wokół Wysp Kanaryjskich. Udało nam się odwiedzić tylko trzy spośród nich. Moją opowieść podzieliłem na cztery wpisy. Teraz czytacie pierwszy, a trzy kolejne podzieliłem według odwiedzanych wysp. Zapraszam na początek do przeczytania tego wpisu wstępnego, z którego dowiecie się o genezie mojej wyprawy, ogólnie o Wyspach Kanaryjskich, szczegółach rejsu oraz znajdziecie trochę informacji praktycznych. W kolejnych wpisach skupię się już bardziej na moich przeżyciach związanych ze zwiedzaniem oraz żeglowaniem po tym niezwykłym archipelagu. Będą zatytułowane:
- Teneryfa – początkowa i końcowa wyspa rejsu
- La Gomera – przystanek Krzysztofa Kolumba
- Gran Canaria – uwięzieni w porcie
Wyspy Kanaryjskie
Nie byłbym sobą, gdybym nie zaczął od kilku informacji encyklopedycznych. Postaram się streszczać więc poświęćcie chwilę. Archipelag Wysp Kanaryjskich jest bowiem tak niezwykłym miejscem, że zachwyci każdego. Warto więc coś o nim wiedzieć – będzie łatwiej umieścić moją opowieść w pewnym kontekście. Archipelag znajduje się na Oceanie Atlantyckim na północny zachód od wybrzeży Afryki. Wysp jest trzynaście, przy czym największe i najbardziej znane to: Teneryfa, Gran Canaria, La Gomera, La Palma, El Hierro, Lanzarote i Fuerteventura. W trakcie naszego rejsu odwiedziliśmy trzy pierwsze. Trudno byłoby w ciągu tygodniowego rejsu opłynąć wszystkie. A szkoda, bo każda jest unikatowa.
Wyspy Kanaryjskie mają pochodzenie wulkaniczne. Są górzyste. Najwyższy ich szczyt – położony na Teneryfie Teide (Pico del Teide) wznosi się nad poziom morza na wysokość 3718 metrów. Licząc jednak od dna morskiego ma około 7500 metrów. Geograficznie wyspy położone są na afrykańskiej płycie tektonicznej. Wyspy wchodzą jednak w skład Hiszpanii, dlatego z politycznego i ekonomicznego punktu widzenia można je traktować jako część Europy.
Nazwa archipelagu
Ciekawe jest pochodzenie nazwy archipelagu. Myślicie, że żyją tam kanarki? Na zachodnich wyspach rzeczywiście występują w stanie wolnym. Nie od nich jednak wywodzi się nazwa Wysp Kanaryjskich, a na odwrót – nazwa ptaka pochodzi od nazwy archipelagu. W starożytności wyspy znane były jako Wyspy Szczęśliwe. W ogóle mnie to nie dziwi, bo sam klimat potrafi uszczęśliwić. Szczególnie kiedy poczujecie po wyjściu z samolotu różnicę pomiędzy pogodą w lutym w Polsce a tą kanaryjską.
Obecna nazwa archipelagu pochodzi od łacińskiego słowa canis oznaczającego psa. Grasowały tam ponoć w przeszłości stada dzikich psów. Co ciekawe na wyspach (zwłaszcza na La Gomerze) widzieliśmy głównie stada kotów 😉
Geneza mojego rejsu
Jeśli czytaliście wpis na temat mojego pierwszego rejsu to wiecie, że złapałem na nim bakcyla. Desperacko chciałem płynąć jak najszybciej w kolejną morską wyprawę. Nie udało mi się tego dokonać od razu. Musiałem czekać aż 6 miesięcy. A dlaczego? Ponieważ zostałem napadnięty i pobity. Pobicie to skończyło się dla mnie kontuzją ręki i uszkodzeniem oka. Na szczęści uszkodzenia nie były trwałe. No ale sezon 2017 był już dla mnie skończony.
W listopadzie 2017 roku w Międzynarodowym Centrum Kongresowy w Katowicach odbywały się targi Wiatr i Woda. Targi, których formuła z niezrozumiałych dla mnie przyczyn nie sprawdziła się w stolicy Górnego Śląska w kolejnych latach, w 2017 roku reprezentowały jeszcze względnie wysoki poziom. Przede wszystkim przedstawiały na nich swoją ofertę szkoły żeglarskie i firmy organizujące rejsy. Zainteresowałem się dwiema: Akademią Jachtingu oraz Domem Żeglarskim Mila. Zostawiłem im swoje dane kontaktowe. Kolejne rejsy odbywałem właśnie z tymi dwoma szkołami. Obydwie oferowały rewelacyjne doświadczenia. Chociaż trochę różne.
Jakieś trzy tygodnie przed planowanym rejsem dostałem maila z Akademii Jachtingu. Informacja była krótka – zwolniły się miejsca na rejs po Wyspach Kanaryjskich w lutym. Odpisałem, że jeśli rejs jest pewny to ja chcę płynąć. A po twierdzącej odpowiedzi, kupiłem bilet na samolot.
Lot na Wyspy Kanaryjskie
Czy wiecie jak nazywa się w gwarze myśliwskiej samica łosia? Klępa. Wyjaśniam, że nie poluję, a polowanie dla sportu oceniam negatywnie. Nazwę klępa usłyszałem od mojego taty (też nigdy nie polował), a wspominam o tym tylko dlatego, że jadąc samochodem na lotnisko w Modlinie o świcie minęliśmy klępę stojącą przy zatopionej we mgle drodze. Koniec dygresji 😉
Na Wyspy Kanaryjskie dolecicie różnymi liniami lotniczymi z wielu lotnisk w Polsce. Z przesiadkami lub bez. Wyszukiwarki lotów wyplują Wam dziesiątki połączeń. Ja miałem bardzo ograniczony wybór, gdyż leciałem poza sezonem i decydowałem się na wyjazd na trzy tygodnie przed terminem rejsu. Musiałem też wybrać konkretne daty i konkretne lotnisko docelowe. Z Anetą zazwyczaj podróżujemy inaczej – patrzymy z dużym wyprzedzeniem dokąd można kupić bilety lotniczy w okazyjnej cenie i wtedy decydujemy czy chcemy tam lecieć (są oczywiście od tej reguły wyjątki).
Wybór padł na linię Ryanair
Najbardziej konkurencyjne cenowo okazało się połączenia linią Ryanair z lotniska Warszawa-Modlin na docelowe lotnisko Tenerife Sur. Pomimo wyboru ekonomicznej linii lotniczej lot i tak nie był tani, głównie ze względu na konieczność zabrania bagażu rejestrowego. Bilet w dwie strony kosztował około 1300 złotych. Konkurencja oferowała jeszcze wyższe ceny. Jeśli chcielibyście wybrać się na Wyspy Kanaryjskie mając większą elastyczność w zakresie bagażu, terminu i lotniska docelowego to możecie lecieć dużo, dużo taniej. W moim przypadku do kosztu samego lotu doszła jeszcze konieczność wspomożenia się odrobiną alkoholu ze względu na mój strach przed lataniem. Poświęciłem temu tematowi niedawno osobny wpis, który polecam wszystkim Wam, którzy borykacie się z tym samym problemem.
Długi i męczący lot
Wybierając ekonomiczną linię lotniczą pamiętajcie, że lot z Polski na Wyspy Kanaryjskie jest stosunkowo długi. Spodziewałem się, że mój będzie trwał 6 godzin, a trwał blisko 7. Do tego start był opóźniony o blisko 2 godzinny przez oczekiwanie w kolejce do odladzania. W sumie spędziliśmy więc w samolocie blisko 9 godzin. Wiadomo, że w linii Ryanair brak jest rozrywek pokładowych a miejsca na nogi jest niewiele. Radzę więc przygotować się na długi i męczący lot. Ja i tak zdecydowałbym się ponownie na linię ekonomiczną, ale jeśli ktoś przedkłada wygodę ponad cenę, to proponuję rozważyć linie premium.
Dojazd z lotniska do mariny
Na lotnisku na Teneryfie spotkaliśmy się po lądowaniu około godziny 14.00 z kapitanem i jeszcze trzema uczestnikami rejsu. Dwie kolejne osoby z siedmioosobowej załogi dołączyć miały później tego samego dnia. Dotrzeć mieliśmy do mariny San Miguel położonej na południu gminy San Miguel de Abona, w której czekał na nas wyczarterowany jacht.
Marina San Miguel jest położona bardzo blisko lotniska. Można było jechać autobusem komunikacji publicznej jednak wiązałoby się to z koniecznością pokonania reszty trasy półgodzinnym spacerem. Z olbrzymimi bagażami. Ponieważ było nas pięć osób, zdecydowaliśmy się na wynajęcie samochodu. Wybraliśmy niewielki model. Już nie pamiętam czy było to Opel Corsa czy Astra. W każdym razie wyglądaliśmy dosyć zabawnie bo zapakowani byliśmy prawie po sufit 😉 W bagażniku zmieściła się jedynie część bagażu a resztę trzymaliśmy na kolanach. Po dojeździe do mariny wzbudziliśmy nawet na twarzach kilku osób uśmiechy politowania.
Drugiego jachtu się nie zapomina
We wpisie o moim pierwszym rejsie mówiłem, że pierwszego jachtu się nie zapomina. Nie zapomnę też tego drugiego. Jeśli chodzi o kolejne rejsy to już muszę się chwilę zastanowić, aby przypomnieć sobie na jakiej dokładnie jednostce żeglowałem.
Rejs po Wyspach Kanaryjskich odbyliśmy na 14-to metrowej jednostce Delphia 47 o nazwie 4 Oceans’ Dream, pływającej pod polską banderą. Co ciekawie początkowo rejs odbyć mieliśmy na bliźniaczej jednostce 4 Oceans’ Breeze, jednak ze względu na problemy techniczne z silnikiem nastąpiła zmiana, która niestety wywołała opóźnienie w wyjściu w morze.
Jacht wyposażony był w grot z lazy jackiem oraz rolowaną genuę. Mały spoiler – przez cały rejs ani razu nie postawiliśmy grota. Nie licząc odcinków pokonanych na silniku płynęliśmy wyłącznie z postawioną genuą. Jacht wyposażony był w dużą mesę, 2 niezależne toalety oraz 5 kabin dwuosobowych. Trzy spośród nich posiadały podwójne koje a dwie pozostałe – po dwie pojedyncze koje ułożone jedna nad drugą. Mi trafiła się osobna kajuta przechodnia z kojami ułożonymi piętrowo. Spałem na dolnej i muszę powiedzieć, że warunki oceniam jako bardzo dobre.
Rejs
Rejs po Wyspach Kanaryjskich był zdecydowanie bardziej wymagający od mojego pierwszego chorwackiego. O szczegółach napiszę więcej już w kolejnych postach. Teraz zainteresuję Was tym, że na Wyspach Kanaryjskich wiało. I to całkiem mocno! Przez większość rejsu doświadczaliśmy wiatru o prędkości 30-35 węzłów czyli pomiędzy siódmym a ósmym stopniem w skali Beauforta. Dla tych z Was, którzy nie są zorientowani wyjaśniam, że siódmy stopień w tej skali opisuje się jako bardzo silny wiatr, a stopień ósmy już jako sztorm. Były momenty kiedy wiatromierz pokazywał w porywach 50 węzłów ale podejrzewam, że były to chwilowe błędy pomiaru.
W trakcie rejsu doświadczyliśmy fal o wysokości do 5 metrów, przy czym nie jest to aż takie straszne w rzeczywistości jak się wydaje. Fale na oceanie były bowiem dosyć długie, a więc nie za bardzo strome. Chociaż zdarzało się, że w kokpicie nieźle nas ochlapało.
Ile żeglowaliśmy?
Pogoda, a także problemy techniczne z silnikiem sprawiły, że sporo czasu spędziliśmy na lądzie zwiedzając wyspy. Pomiędzy przelotami potrzebne było trochę wytchnienia i nie żałowaliśmy tego ponieważ Kanary są niesamowicie piękne i zróżnicowane. Rejs trwał od 3 do 10 lutego 2018 roku. Wypływaliśmy jedynie 53 godziny pokonując 156 mil morskich. Spośród tych 53 godzin aż 40 płynęliśmy przy wietrze o sile powyżej 6 w skali Beauforta. W tracie rejsu odbyliśmy trzy przeloty: Teneryfa-La Gomera, La Gomera-Gran Canaria oraz Gran Canaria-Teneryfa.
Czy było drogo, czyli rzecz o wydatkach
Dżentelmeni o pieniądzach nie rozmawiają, ale ideą tego bloga jest to, że dzielimy się również informacjami praktycznymi. Chciałbym abyście mieli obraz ile taka przygoda mniej więcej kosztuje. Koszt tworzy kilka składowych z których część jest niezbędna, a część zależy od indywidualnych preferencji.
Cena rejsu
Cena samego rejsu to około 1500 złotych. Jest to kwota dosyć standardowa. Obecnie można znaleźć rejsy za podobne pieniądze. Cena obejmowała przede wszystkim miejsce na jachcie oraz wynagrodzenie kapitana. Zaznaczyć warto jednak, że w momencie kiedy staliśmy w porcie, kapitan zajmował się również organizacją zajęć na lądzie. Większość czasu spędzaliśmy razem jako cała załoga zwiedzając wyspy. Kapitan organizował więc także wynajem samochodu oraz siadał za kierownicą.
Kasa jachtowa
Cena rejsu nie obejmowała wyżywienia, paliwa, opłat portowych, sprzątania jachtu po jego oddaniu. Tradycyjnie koszty te były pokrywane z kasy jachtowej. Obowiązkowa składka wynosiła 200 euro od osoby. Uzgodniliśmy, że z kasy jachtowej nie będziemy płacili za jedzenie na lądzie a jedynie za zaprowiantowanie jachtu. Nie kupowaliśmy też za nią alkoholu, co na wszystkich rejsach na których byłem było standardem. Z tego co pamiętam, to pod koniec rejsu zostało nam trochę pieniędzy za które kupiliśmy jakąś flaszkę na ostatni wieczór.
Koszt lotu
Cena rejsu nie obejmowała kosztów dotarcia na Wyspy Kanaryjskie. Ceny lotów mogą być bardzo zróżnicowane. Wszystko zależy od terminu, czasu rezerwacji oraz tego czy konieczne jest zabranie bagażu rejestrowego. Moim zdaniem bagaż podręczny jest niewystarczający aby zabrać całe wyposażenie na wyprawę żeglarską. Może przy odrobinie samozaparcia ktoś byłby w stanie zmieścić się w dodatkową torbę kabinową. Z doświadczenia wiem jednak, że większość osób na rejsy bierze ilość wyposażenia dla której niezbędne jest wykupienie bagażu rejestrowego. Jak pisałem powyżej mnie przelot w dwie strony kosztował 1300 złotych.
Inne koszty
Powyższe wydatki były niezbędne do poniesienia w przypadku tego rejsu. Inne koszty mogą się wiązać z zakupami na lądzie, odwiedzaniem płatnych atrakcji oraz stołowaniem w restauracjach i barach. Oczywiście o ile załoga nie umówi się, że część z nich będzie pokrywana z kasy jachtowej.
Czy uważam, że było warto?
Z perspektywy czasu myślę, że rejs po Wyspach Kanaryjskim był najwspanialszą przygodą żeglarską, jakiej doświadczyłem. Może ex aequo z rejsem Amsterdam-Szczecin, który odbyłem w 2019 roku, a o którym być może napiszę w przyszłości.
Pisałem powyżej, że 5-cio metrowe fale nie są aż tak straszne jak się wydaje. Przyznam jednak, że w trakcie rejsu były momenty kiedy się bałem. Byłem totalnie początkującym żeglarzem, a doświadczenia z Chorwacji nie przygotowały mnie ani trochę do tego z czym spotkałem się na Kanarach. Nie mogę powiedzieć, że podołałem bez problemu każdemu zadaniu. Były momenty kiedy musiałem prosić o pomoc bo nie byłem pewien tego co robię. Myślę, że zniosłem ten rejs najgorzej z całej załogi. Ale był to ostatni mój rejs, o którym muszę to powiedzieć 🙂
Rejs po Wyspach Kanaryjskich pozwolił mi, w przyśpieszonym tempie, nabyć zaprawy. Duża w tym zasługa kapitana Mikołaja, który był dla mnie wyrozumiały, ale ani razu nie próbował ze względu na mnie ograniczyć planu rejsu. Zaciskając zęby zahartowałem się nieco w trudnych warunkach. Owszem rzygałem, ale przynajmniej nie płakałem 😉
Jest jeszcze jedna rzecz, której nigdy nie zapomnę – widoku gwiazd nocą na Oceanie Atlantyckim.
Wyspy Kanaryjskie – pogoda
Jak przeczytaliście powyżej, w trakcie naszego rejsu wiało. Nie jest to reguła bo słyszałem od znajomych opowieści o rejsach w trakcie których pływali przez cały tydzień tylko i wyłącznie na silniku. Jeśli chodzi o temperatury to są one umiarkowane i nawet w trakcie naszego lutowego rejsu na lądzie były momenty, kiedy można było chodzić w krótkich rękawkach. Nie wszędzie jednak i nie przez cały czas.
Wyspy leżą w strefie klimatu zwrotnikowego i cechują się suchym klimatem. Różnią się jednak między sobą. W miejscach narażonych na powiewy silnego wiatru oraz w obszarach górskich może być wyraźnie chłodniej niż na osłoniętych obszarach nizinnych. Na oceanie będzie natomiast w lutym zdecydowanie chłodniej niż na lądzie. Wybierając się więc na rejs należy wziąć pod uwagę, że doświadczymy bardzo zróżnicowanych warunków pogodowych.
Kilka informacji praktycznych
Co zabrać na rejs
Jest to dobry moment aby napisać nieco więcej, ale nadal skrótowo, na temat tego jak przygotować się na rejs, jeśli płynie się po raz pierwszy, a przy okazji jakie ciuchy dobrze zabrać na zimowy rejs po Wyspach Kanaryjskich. Zakładam, że adresuję tę informację do osób które dopiero zaczynają swoją przygodę z żeglarstwem i chcą się wybrać po raz pierwszy w podobny rejs organizowany przez profesjonalną firmę.
Wyposażenie jachtu
Jeśli chodzi o wyposażenie jachtu to większość wyposażenia powinna być zapewniona przez organizatora rejsu. Mówię tutaj przede wszystkich o osprzęcie, środkach bezpieczeństwa, wyposażeniu kambuza w naczynia, talerze, itp. Środki czystości pewnie trzeba będzie kupić z kasy jachtowej. No chyba, że płyniecie w rejs all inclusive, bo takie też się zdarzają. Warto się zapytać, czy na jachcie będzie dostępna pościel. Ja jednak biorę własny śpiwór na każdy rejs, nawet jeśli pościel jest zapewniona. W lutym na Wyspach Kanaryjskich zalecam raczej ciepły śpiwór. Cienki letni może być niewystarczający.
Ubranie
Jeśli miałbym powiedzieć, jakie ciuchy warto zabrać na letni rejs po Chorwacji to bym powiedział, że wystarczy to co macie w szafie, w tym zwykła kurtka przeciwwiatrowa i chroniąca przed deszczem w umiarkowanym zakresie. Jeśli chodzi o rejs w lutym po Wyspach Kanaryjskich już tego nie powiem. Polecam dedykowane ciuchy żeglarskie, odporne na silny wiatr i nieprzemakalne. Myślę jednak, że nie potrzeba kupować super profesjonalnego odzienia.
W moim przypadku sprawdziły się w zupełności ubrania z Decathlonu o średnich parametrach (oznaczane liczbą 500), wszystkie impregnowane. W skład mojego kanaryjskiego zestawu wchodziły następujące elementy: kurtka żeglarska, spodnie żeglarskie na szelkach, spodnie bez szelek na rezerwę, polar żeglarski, kamizelka softshell bez rękawów. Do tego najtańsze kalosze oraz mokasyny i kalesony żeglarskie.
Marka własna odzieży żeglarskiej z Decathlonu nazywa się Tribord. Zaznaczam jednak, że dobrałem ciuchy tak, abym mógł ubrać się na cebulkę. I podany przeze mnie zestaw nie sprawdzi się wszędzie. W trackie rejsu z Amsterdamu do Szczecina na początku maja 2019 r. po kilku godzinach nocą na pokładzie zaczynałem odczuwać dyskomfort.
Inne wyposażenie
Z innych elementów wyposażenia pamiętajcie o okularach przeciwsłonecznych, czapce z daszkiem, czapce zimowej, rękawiczkach (najlepiej żeglarskich), klapkach pod prysznic, ręczniku, przyborach kosmetycznych, ładowarkach do sprzętu elektronicznego. W kosmetyczne nie powinno zabraknąć kremu z filtrem. Przydaje się też czołówka.
Jesteśmy w Hiszpanii
Ponieważ Wyspy Kanaryjskie należą do Hiszpanii, znajdują się w Unii Europejskiej. Można więc na nie lecieć na podstawie dowodu osobistego. Pamiętać warto aby wyrobić i zabrać kartę EKUZ na wypadek wystąpienia konieczności uzyskania pomocy medycznej. Walutą jest oczywiście euro.